piątek, 22 stycznia 2016

7. I never meant to hurt you

Śnieżyca na zewnątrz powodowała ogólny zastój, ale rekrutki i tak musiały zwlec się z łóżek o siódmej rano, żeby zaraz po śniadaniu stawić się na treningu w siłowni.
To było jedno z wielu tego typu pomieszczeń, a każde wyglądało tak samo. Szare ściany, kilka dużych luster, lodówka z chłodnymi napojami i cała masa różnego sprzętu do ćwiczeń. Lucy z całego serca nie cierpiała podnoszenia ciężarów, szczególnie wtedy, gdy rozbawiona jej żałosnymi próbami trenerka, dociskała sztangę, nadając jej jeszcze większy ciężar.
- Nigdy nie zakładaj, że zastaniesz na miejscu akcji dokładnie to, czego się spodziewasz. Prawda może się okazać znacznie trudniejsza, a ty, moja droga, musisz być gotowa na dosłownie wszystko – powiedziała, kiedy po raz kolejny na kilka sekund położyła dłonie na stalowym gryfie.
Później odeszła, by skontrolować pracę Nory. Przypatrywała się jej bardziej podejrzliwie, niż przez ostatni tydzień. Robin także to odnotowała. Zerkała na trenerkę, skacząc na skakance i raz po raz wymieniała spojrzenia z Lucy.
Nora była zbyt zajęta. Bez przerwy czuła na sobie jej wzrok, więc ćwiczyła ciężej i nie rozpraszała się nawet na chwilę. Umierała ze zmęczenia, ale była zbyt uparta, by zatrzymać się na moment i odsapnąć. Zamierzała przebiec te trzy kilometry, choćby zaraz miał się skończyć świat.
Po treningu wychodziła jako ostatnia, a kiedy przekraczała już próg, usłyszała swoje imię. Odwróciła się i po raz kolejny tego dnia zobaczyła oceniające spojrzenie Heilari.
- Tak? Co znowu źle zrobiłam? - zapytała zirytowana, szybkim gestem ściągając ręcznik z ramienia, jakby zamierzała nim komuś przywalić.
- Panuj nad złością – odpowiedziała trenerka z trudnym do odczytania wyrazem twarzy. Na chwilę opuściła wzrok i niespiesznie postąpiła kilka kroków, zbliżając się do rekrutki z dłońmi splecionymi za plecami. Później znowu popatrzyła na nią, ale tym razem uśmiechała się. Był to jednak uśmiech pełen jadu i Nora domyśliła, że jest na zawsze skazana na brak akceptacji z jej strony.
- Wyglądasz jak moja matka – prychnęła, chcąc jak najszybciej opuścić siłownię i dołączyć do koleżanek. - Jeśli coś do mnie masz, to mi to powiedz.
- Właściwie chciałabym żebyś to ty mi powiedziała – odpowiedziała niemal wesołym tonem.
Nora ściągnęła brwi, nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- Lepiej wyjaśnij mi wszystko sama, bo kiedy zacznę szukać… pewnie nie będzie już dla ciebie ratunku.
- O czym ty mówisz? - Dziewczyna przyjrzała się jej z grymasem. -  Nie będzie dla mnie ratunku? Od kiedy tu jestem robię co mi każesz! Chodzę na te durne zajęcia, uczestniczę w każdym treningu, rozmawiam z tą całą Cassie i nawet śpię w regularnych porach! Czego jeszcze ode mnie oczekujesz, co? Ty też jesteś zawiedziona? Rozczarowana mną? T-to wiesz co?! Ustaw się w kolejce, bo nie jesteś jedyna! - warknęła roztrzęsiona i uciekła biegiem, zanim Heilari zdołała wymówić cokolwiek przez rozchylone z zaskoczenia usta.
Albo dobrze udawała, albo naprawdę nie była taka winna, za jaką została wzięta. Mimo wszystko, zupełnie na wszelki wypadek, Heili zdecydowała się pogrzebać w starych aktach.

Tymczasem Robin popędziła prosto do swojego pokoju, aby wziąć prysznic. Cała lepiła się od potu, ale była z siebie zadowolona. Miała dobrą kondycję i większość ćwiczeń nie sprawiała jej już kłopotu. Właściwie czuła, że może więcej. Znalazła tutaj doskonałe możliwości do samorozwoju i zamierzała je dobrze wykorzystać.
Owinięta w ręcznik wyszła z łazienki, by zabrać z szafy jakieś czyste ciuchy.
Podskoczyła ze strachu, kiedy zorientowała się, że w jej pokoju przebywa Avery i mierzy ją pełnym pożądania wzrokiem.
- PRZESTAŃ TUTAJ WCHODZIĆ! - krzyknęła zła jak osa i złapała najbliżej leżącą poduszkę by zdzielić go po głowie. - Wynocha!
- Hej, hej, hej! Kwiatuszku, spokojnie! - Zasłonił się rękami, ale i tak otrzymał kolejny cios. - Przyszedłem przeprosić!
Na jego twarzy faktycznie wymalował się pewien smutek, a oczy zdradzały poczucie winy. Robin mocniej opatuliła się ręcznikiem i przyjrzała mu się niepewnie. Uznał to za pozwolenie do rozwinięcia swojej wypowiedzi.
- Heilari kazała mi to zrobić, musiałem…
- Słyszałam, że to twoja matka – przerwała mu srogim głosem.
- Tia, ale to nie miało tu większego znaczenia. Chodzi o to, że SO dobrze wie, jaki prowadzę biznes na boku… Jeśli kiedyś im odmówię, stracę wszystko. Wszystko. Rozumiesz? Powinienem teraz odsiadywać wyrok, ale jestem tutaj i mogę podziwiać… ciebie… w ręczniku… Cholera, to mi się ostatnio śniło! Chcesz wiedzieć jakie było zakończenie? - zapytał z zadziornym uśmieszkiem, ale oberwał po raz trzeci. Westchnął. - Wiem, że cię oszukałem, ale nie miałem wyjścia. Poza tym to był tylko test, nie ważne co byś zrobiła i tak nie poniosłabyś kary. Chcieli tylko sprawdzić czy działacie zespołowo, jaki jest wasz tok myślenia i te pe, i te de… Naprawdę przepraszam…  Wybaczysz mi kiedyś, Robin?… - spojrzał na nią oczami szczeniaczka  spod lekko postawionej na żel grzywki. Pewnie nawet dałaby się przekonać, gdyby nie przypomniała sobie wyrazu twarzy Lucy tamtego dnia.
- To nie mnie powinieneś przepraszać – powiedziała ostro. - Oddałam kartę Lucy Goodman.  Potrzebowała jej i to bardziej niż czegokolwiek – wyjaśniła smutnym tonem, a później znowu zaczęła się złościć. - Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, co ona przeżywa! Wtedy dostała szansę żeby się stąd wyrwać, zobaczyć się z synkiem. Znowu miała nadzieję! A ty wszystko spieprzyłeś, Avery, odebrałeś jej to. A teraz wypad!
Chłopak przez chwilę gapił się na nią w pewnego rodzaju oniemieniu. Nie sądził, że to się tak skończy, ale z drugiej strony – za wiele o tym nie myślał. Miał zadanie, więc je wykonał. Nie zastanawiam się nad konsekwencjami, a zamiast tego pilnował tylko swojego nosa.
Bez słowa wstał i wyszedł.
Idąc korytarzem czuł się podle. Ciężko oddychając, pokonywał kolejne metry ze wzrokiem wbitym w podłogę. Mój je ostrzec, powiedzieć cokolwiek, albo pomóc… Mógł postawić się matce, przecież jakoś by go wybroniła. Ale nie, on musiał najpierw myśleć o sobie.
Z wściekłością uderzył w ścianę windy, gdy jechał rozmówić się z Heilari. Wezwała go godzinę wcześniej, więc na pewno będzie miała dla niego czas. A on będzie miał szansę by wszystko naprawić.

To piętro składało się z dziesiątek niedużych i kilku większych gabinetów. Nie zaprzątano sobie głowy dekoracjami. Białe ściany, posadzka w kolorze beżowym i identyczne drzwi do każdego pomieszczenia, oznaczonego odpowiednią plakietką z nazwiskiem właściciela i jego funkcją. Lub samym nazwiskiem, jak w przypadku Melanie Hover.
Avery wszedł tam bez pukania, czym specjalnie nie zaskoczył swojej biologicznej matki. Kobieta siedziała przy dużym biurku, zawalonym stertą akt i uważnie wpatrywała się monitor swojego laptopa.
W sporym pomieszczeniu znajdowała się jeszcze kanapa, na którą niedbale rzucono koc, a pod nią leżały poduszki, z boku stało kilka regałów z mnóstwem szuflad i szafeczek, a nad tymi mniejszymi wisiało podłużne lustro. Oczywiście nie mogło zabraknąć okna, które tak jak w każdym miejscu w tym budynku było ogromne.
Avery usiadł na krześle naprzeciwko Heilari. Nie musiała nawet na niego patrzeć, żeby wyczuć jego negatywne nastawienie.
- Potrzebuję informacji – powiedziała, nie racząc go spojrzeniem.
- Skończyłem z tym – oświadczył wrogim tonem z charakterystycznym pomrukiem.
Posłała mu badawcze spojrzenie, ale trwało to zaledwie chwilę. Później westchnęła i wygodnie poprawiła się w fotelu, składając ręce na kolanach.
- Co jest? - zapytała dużo łagodniej. Niektórzy mogliby się tam nawet dopatrzyć troski.
- Zawaliłem to, jasne? Nie powinienem się wtedy zgadzać i teraz to wiem.
- Wkurzyła się? - przechyliła głowę, zerkając na niego z politowaniem.
- Domyślam się, że wszystkie trzy mają ochotę mnie zabić, ale nie jestem pewien.
- Może jednak masz jakieś moce. Coś w stylu… zniechęcanie do siebie ludzi, nawet tych, którzy właściwie cię nie znają. To już więcej niż talent – powiedziała rozbawiona.
- Mogę to naprawić… - zaczął ostrożnie.
- Doprawdy?
- Tak… Musimy sprowadzić u tego dzieciaka – dodał z większą pewnością siebie.
W towarzystwie tej kobiety nigdy nie potrafił być stanowczy od początku do końca rozmowy. Próbował, ale prędzej czy później jej przenikliwe spojrzenie fioletowych tęczówek powodowało u niego coś w rodzaju strachu i poczucia maleńkości. Mogła mu zrobić wszystko, a fakt, że była z nim spokrewniona, zdawał się nie mieć znaczenia, kiedy nie była zadowolona z jego działań. Nie potrafił oszacować co myślała w tej chwili.
Powoli nabrała w płuca powietrze i oparła się łokciami o kant biurka.
- „Musimy”? - Uniosła brew. Bawiło ją to.
- To ty mnie wciągnęłaś w to gówno. Mnie i Norę, i Robin, i tę blondynę.
-  Hmm, o wilku mowa. Nora. Elinore Hunt. Potrzebuję o niej więcej informacji, a ty znasz ją chyba najlepiej.
Nie podobało mu się jej spojrzenie.
- Czego chcesz? - wycedził przez zęby.
- Dwa ostatnie lata jej życia są zagadką. Pewnego dnia opuściła dom z walizką i czort jeden wie, gdzie się podziewała i co robiła. Muszę to wiedzieć.
- Zawrzyjmy układ – Avery odezwał się po chwili ciszy, kiedy to oboje mierzyli się wzrokiem. - Sprowadzisz tutaj dzieciaka, a ja powiem ci wszystko co wiem.
Heilari uśmiechnęła się pod nosem. I wcale nie miała na myśli tej słabej oferty, a bardziej chodziło o jego postawę. Zaczynała dostrzegać podobieństwa między nim, a sobą. Zdarzały się chwile, gdy chciała po prostu wziąć go w ramiona i przytulić, jakby nigdy tak naprawdę się nie rozstali. Jednak to była tylko głupia myśl i Heilari szybko skarciła się na za nią uszczypnięciem. Straciła tę szansę wiele lat temu.
- Jeszcze dzisiaj Lucy zobaczy się z synem – powiedziała, odwracając wzrok. - Przyjdź wieczorem i sam sprawdź. Lepiej żebyś miał wtedy czas na małe sprawozdanie z życia panny Hunt, jasne?
- Tak jest. - Zasalutował jej, zadowolony z siebie, po czym zerwał się z miejsca i wyszedł. Musiał się przecież pochwalić Robin.
Tymczasem Heili kręciła głową i wzdychała, zastanawiając się jakim cudem uda się jej przekonać Olimp, jak nazywany był zarząd, do sprowadzenia tu małego chłopca.
Z domysłów wyrwał ją dzwonek telefonu, a gdy spojrzała na wyświetlacz, zobaczyła nazwę dzwoniącego: „trojaczki”.
- Co się stało? - zapytała, odbierając. One nigdy nie kontaktowały się z kimś bez wyraźnej przyczyny.
- Musisz do nas koniecznie przyjść – usłyszała lekko zachrypnięty, kobiecy głos.
- To pilne?
- Weź ze sobą swój komputer i nie zadawaj pytań.
Chciała odpowiedzieć, ale nie zdążyła. Z zaskoczeniem i grymasem wymalowanym na twarzy popatrzyła na wyświetlacz. Jak śmiały się rozłączyć? Jednak to nie był czas na fochy. Wzięła laptop pod pachę i ruszyła w kierunku windy.

*
Całusy dla Psychopatki, Carrie, mojej siostrzyczki i Rosee!
Dziękuję za to, że jesteście i czytacie, kocham Was! :)
Polecam zajrzeć do zakładki "linki", gdzie znajdują się blogi dziewczyn.

Drodzy czytelnicy, mam tu taką małą ankietę, będzie mi bardzo miło, jeśli zechcecie poświęcić na to chwilę czasu. :)

8 komentarzy:

  1. Jestem właśnie po lekturze tego cudnego rozdziału, ciesze się jak małe dziecko z tego, że mogłam go wreszcie zobaczyć, a jeszcze bardziej, że w takim wydaniu! Tak narzekałaś a jest po prostu świetny!
    I w sumie nie za bardzo wiem co pisać, bo mam pewien problem pod tytułem "TYLE PYTAŃ"!!!
    Ale zacznijmy od pochwał. Już pierwszy opis ich zachowania na siłowni sprawił, że zaczęłam widzieć nasze kochane dziewczyny tam ćwiczące i bardzo chciałam się zemścić, za to zachowanie względem Lucy! Ona jest taka biedna! Jej tu w ogóle nie powinno być :( Powinna siedzieć z synkiem, w swojej pracy i wiem, że to miejsce da jej lepsze możliwości zarobkowe, ale jako ktokolwiek inny a nie agent. Ona się nie nadaje... I Heilari też to wie, przecież sama jej to mówiła! A ona i tak tu ćwiczy i, no kurczę, ona potrzebuje czegoś zupełnie innego... Niech ją szkolą na pielęgniarkę, moje biedactwo ;(
    No i Nora! JEJU! JAK JA JESTEM CIEKAWA JEJ PRZESZŁOŚCI! Jej ostatni popis na ćwiczeniach, to jak zainteresowała Heilari, to jaki jest jej sposób myślenia, zachowanie, ten dzisiejszy wybuch! Tak bardzo chcę wiedzieć co się tam za nią kryje! Przecież... ona... NOOOO! Wszystkie postaci budujesz tak ciekawie, powoli dodając do nich kolejne elementy układanki, odsłaniając ich kolejne karty, nei tylko rpzez opowieści, ale samo ich zachowanie, które tak wiele o nich mówi. A to, jak przedstawiasz Norę, to jak powoli ukazujesz jej przeszłosć odbijającą się w zachowaniu tej dziewczyny... Wariuję próbując dociec co się działo, jak się działo... Potrzebuję odpowiedzi, niech się Heili postara <3
    Avery i Robin <333 Jeju, sama nie wiem czy mam tego gościa nienawidzić, czy go lubić i kibicować. Popełnił wiele głuuuuupich błędów, za które płacą dziewczyny, z drugiej strony chce się w końcu temu postawić, chce być niezależny i czynić dobrze. Zdaje sobie świetnie sprawę z tego co zrobił i w sumie mimo wszystko (i nadal z lekkim fochem) wybaczam mu i mam nadzieję, że Robin też to w końcu zrobić przestanie się temu opierać i będzie im słodko ;>
    Szczególnie po tym co Avery zrobił potem! Poszedł do Heili i zachował się jak facet! Wiadomo, skrucha nadal jest, bo kto by jej nie miał przy takiej osobie, ale pokazał jaja, zachował się tak, jak powinien i załatwił Lucy spotkanie! Jemu naprawdę zależy, trochę mu się pobłądziło, ale mu zależy i to jest ważne.
    I te myśli Heilari <333 Jej też współczuję, widzi co straciła, co mogła mieć. Wtedy nie była na to gotowa a teraz jest za późno. Liczę jednak na to, że kiedyś potraktuje go tak całkowicie jak syna i go przytuli i powie, że go kocha i w ogóle... Bo to by była dobra motka, trochę się pogubiła (dokładnie to samo robi teraz jej syn), ale byłaby dobrą matką.
    No i są do siebie tacy podobni z tym charakterkiem i to się faktycznie coraz bardziej ujawnia!

    I CO SIĘ STAŁO TAM NA KOŃCU! NIE ZOSTAWIA SIĘ ROZDZIAŁU W TAKIM MOMENCIE!
    Piszaj mi tu zaraz! O co chodzi? Co się stało takiego pilnego? Gdzie Hades?! O co chodzi z Norą?! BOŻE WSZYSTKO!

    Tak bardzo cieszę się, że mogę czytać to opowiadanie i wiedz, że kocham je z każdym rozdziałem coraz bardziej, a postaci są już tak bliskie memu sercu i tak je uwielbiam, że chyba nie mogę bardziej <3333
    Też wysyłam ci całuski i dziękuję za rozdział!

    Pozdrawiam, wiadra weny i brokatu I CZEKOLADY! :* :* :****
    Caroline, siorczyćka :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz nie mogę przestać się uśmiechać... Boli mnie twarz, ale gdzie tam! Uśmiech trwa w najlepsze! I tak mi miło na serduszku :D
      Chciałabym Ci wszystko opowiedzieć! Tak dokładnie wszystko! Ale kiedyś już to zrobiłam i potem żałowałam, więc nauczona doświadczeniem zachowam milczenie i mam takie prawo... Także pewnie zacznę więcej pisać i częściej wstawiać rozdziały, za co już w góry przepraszam wszystkich :)

      Heilari to jest w ogóle osobny gatunek człowieka, ciężko stwierdzić co jej siedzi w głowie. Ale w roli "dobrej motki" to ją średnio widzę... no zobaczymy jeszcze jak to będzie :)

      Kocham Cię i dziękuję za tak piękny komentarz, który co chwilę od nowa czytam. Uwielbiam własnie takie, gdzie ktoś tak zwraca tak dużą uwagę na tekst i bohaterów i nie umiem pisać, ale tak się strasznie, strasznie cieszę, że musisz mi wybaczyć ;*

      Usuń
  2. Nareszcie mogę się dorwać do kolejnego rozdziału u Ciebie. <3 A co do mnie - jejku, to tak słodkie, że tęsknisz za moją Anną, Damonem, Jeremy'm... Wiesz, dzisiaj około 17 powinien pojawić się już nowy rozdział u mnie. Także możesz oczekiwać! :D Haha, dobra. Koniec tej autoreklamy. xD To zaczynamy!

    Zaczynamy na spokojnie, treningiem. Ach, biedna Nora. Niby niezbyt ją lubię, ale z drugiej strony to ciężko mi się patrzy na to jak musi się mordować, bo ciągle ma na sobie wzrok trenerki. Nikt nie powinien się tak katować!

    Rozmowa z Heili zmroziła mi krew w żyłach! Rany, ona za wszelką cenę chce się dobrać Norze do skóry... Aż się boję pomyśleć, co może wyniknąć z tego konfliktu. Fajny motyw sobie tutaj wyrobiłaś, możesz to super rozwinąć. I wiem, że to zrobisz! <3 Jesteś mądrą, dojrzałą i świetną pisarką! :)

    Avery bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Super, że potrafił przyjść, przeprosić i wszystko wyjaśnić. Zachował się podle, myślał tylko o sobie i o tym, by ratować swoją dupę, ok. Dał Lucy złudną nadzieję, nie zdawał sobie sprawy jak daleko to zajdzie, że dziewczyna aż tak się przyszykuje do tego wyjścia. Ale tego nie zrozumie osoba, która nie posiada swoich dzieci. Poza tym potrafił przyznać się do tego, więc ma u mnie naprawdę dużego plusa!
    Strasznie podobał mi się ten humorystyczno-"erotyczny" motyw. Super było. :D Uśmiechnęłam się, czytając o tym zawadiackim uśmieszku. Tak swobodnie wprowadzasz te wątki, łączysz to ze sobą, to wychodzi bardzo naturalnie! :*

    Ojejku! Coś czuję, że z tej "umowy" wynikną same kłopoty! Heili bardzo szybko się zgodziła na sprowadzenie synka Lucy. A tylko dlatego, by Avery sprzedał jej informacje o kobiecie. Wyczuwam duży podstęp, pewnie go wychu... Eee... Wystawi, o. xD

    Nie no, cudownie budujesz napięcie. Zaczynasz od zwykłego treningu, a potem takie akcje! Kochana, jak ja uwielbiam to czytać, nie masz pojęcia. <3
    Pisz szybko, bo ja zdecydowanie za długo czekam na rozdziały u Ciebie! Jak kiedyś wydasz z tego książkę to oczywiście Carrie chce dedykacje specjalną!

    Buziaki. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie miłe słowa, że aż się rumienię... Dziękuję bardzo! :)
      O Norze i tym całym zamieszaniu będzie w dziewiątym i dziesiątym rozdziale, jak tak sobie myślę. Strasznie się martwię, że Was zawiodę, ale jednak mam nadzieję, że jakoś tam się wyplączę...
      Ciężko mi też z tym wątkiem "erotycznym", jak to ujęłaś ;D Bo jakiś całus to jeszcze nie problem, ale jak przyjdzie co do czego... to chyba będę musiała wynająć przyjaciółkę do jakiegoś opisu sytuacji. ;D
      Avery będzie bardzo szczęśliwy, gdy dowie się, że dostał od Ciebie plusa. Pewnie nawet dostaniesz darmowego drinka, także zaglądaj do "Wściekłego Wróbla" ;)
      Dziękuję za każde słowo! Ten komentarz naprawdę bardzo mnie podbudował!
      I zaraz lecę czytać, bo stęskniłam się ogromnie! <3

      Usuń
  3. Hey! Już jest nowy rozdział na moim blogu. Zapraszam serdecznie do czytania www.mytvdmaria.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie no, dlaczego oni tak cisną biedną Lucy... Strasznie mi jej szkoda. Nie dość, że jest załamana i nie chce tam być, chce uciec, chce do synka, to jeszcze tak ją tępią... Musi byś jakiś inny sposób, żeby do niej dotrzeć i tak je nie męczyć. Nie koniecznie można "ulepszać" człowieka tylko siłą, istnieje wiele sposobów, może dzięki innym metodom Lucy zmieni nastawienie i do czegoś się przyda?
    Co to za chore bagno, naprawdę nie wiem, czy po poprzednim rozdziale wnioskując, że Nora coś ukrywa o swojej przeszłości, może ma zaniki pamięci i naprawdę szkolono ją już wcześniej pod kątem tego? I że niezła z niej aktorka? Ale widać, że mają niezłe podejrzenia wobec niej i robi się coraz ciekawiej. Chociażby jeszcze większy wycisk, tak mi się zdaje, niż mają pozostałe dziewczyny?
    No ale nie pobije biednej Lucy :/

    Avery Avery... Cóżeś Ty sobie myślał, że moja kochana Robin od tak czy wybaczy coś tak podłego? Matką matką, trzeba słuchać... Skoro masz stracić wszystko, ale mógł chociaż dać im jedną małą podpowiedź. Aż mnie to dziwi, że naprawdę nie wiedział o tym, że Lucy otrzymała kartę. Skoro mają tu wgląd na wszystko, kamery musiały czasem coś odnotować i musieli widzieć i śledzić ich poczynania, on tego nie widział?
    Dobrze, że dostał po łbie. Tak łatwo jej nie dostanie w swoje brudne łapska do łóżka, o nie nie! Ja mojej Robin nie dam, musi zasłużyć <3

    A jednak chłopak ma jakieś tam uczucia, skoro na układ wziął dzieciaka Lucy. To takie słodkie i kochane... <3 Ale z drugiej strony patrząc, znowu będzie nie fair wobec dziewczyn, wobec Nory. Czego o niej się dowiedzą i do czego zamierzają te wszystkie informacje później wykorzystać? Szczerze, cholernie mnie to ciekawi i aż mnie ściska w środku.
    Ten telefon pod koniec też strasznie mną wstrząsnął. Jednak szybka akcja na koniec rozdziału zawsze dodaje trochę dreszczyku i dzięki temu człowiek jeszcze bardziej nie może doczekać się następnych części, więc pisz szybko, jak najszybciej! :D

    Dziękuję za pozdrowionka i całuski, posyłam je również i życzę MEGA WENY <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heilari chce złamać Norę, żeby ta powiedziała jej co jest grane, skąd u niej takie umiejętności, których mieć nie powinna. Musi się tego dowiedzieć i wykorzystuje każdy sposób, jaki przyjdzie jej do głowy. A czy się uda... to już w rozdziale 9 i 10 ;)
      Robin cieszy się, że ma w Tobie wsparcie! ;D
      Ale wiesz, on nie jest jednak pełnoprawnym agentem, także nie ma pełnego dostępu do wszystkiego ;)
      Mam nadzieję, że Was nie rozczaruję tak bardzo. Żebym się czasem nie zaplątała we własnych zeznaniach... będę się pilnować! :)
      Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję! Uwielbiam jak ktoś tak rozważa każdą "scenę" i mogę sobie o tym poczytać i "ciepło, ciepło" ;D Albo lodowato ;)
      Dziękuję ;*

      Usuń
  5. Bardzo dobrze napisane opowiadanie, lekko się czyta, a bohaterowie są sympatyczni. Zapraszam też do siebie: https://www.fryzomania.pl/category/grzebienie-fryzjerskie Może coś Ci się przyda ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń