poniedziałek, 4 stycznia 2016

6. Loving you is worth the risk

Kolejna, może piąta czy szósta symulacja, zaczęła się niewinne. Dziewczyny pojawiły się w Central Parku, a każda trzymała w dłoni nóż survivalowy z lekko zakrzywionym ostrzem. Lucy jak zwykle miała przy tym minę pełną obrzydzenia do broni i gdyby tylko mogła, nie dotknęła by jej nawet jednym palcem przez gumową rękawiczkę. Ale nie mogła, musiała dostosować się do panujących w tej organizacji reguł. Jedna z ważniejszych zasad podczas treningu mówiła, by zawsze mieć przy sobie coś, czym można się obronić, pomijając oczywiście ich zdolności. 
SO próbowało szkolić swoich agentów tak, by nie zawsze polegali na swoich „mocach”, bo te mogą ich jeszcze kiedyś zawieść. Skupiano się na szybkim reagowaniu, umiejętnościach walki wręcz, strzelaniu do celu, obsłudze wojskowego sprzętu czy prowadzeniu różnorakich pojazdów. 
Podczas ostatniego treningu, Heilari wspominała coś o nauce latania szybowcami, na co Nora zareagowała nazbyt entuzjastycznie i trenerka od razu ucięła temat. 
Teraz jednak stały ramię w ramię na szerokiej alejce i wypatrywały zagrożenia. W zasięgu wzroku nie działo się absolutnie nic niepokojącego. Ot, przyjemne popołudnie w parku. Piękna pogoda, stała temperatura lekko poniżej zera, czteroosobowa rodzina spacerująca gdzieś w oddali z woreczkiem na chleb dla kaczek. 
Rekrutki ruszyły przed siebie, wolnym, ale zdecydowanym krokiem. 
- Wychodzimy na zewnątrz tylko podczas symulacji – westchnęła Robin. Zatrzymała się i uklęknęła, nabierając na dłoń odrobinę śniegu. Przyglądała mu się przez chwilę, po czym zgniotła i wyrzuciła. - To nawet nie jest prawdziwe…
- Czuję się, jakby nic z tego nie było prawdziwe… To jak jakiś bardzo długi sen – powiedziała Lucy, ze wzrokiem wbitym w płyty chodnika. - Koszmar – poprawiła się szybko.
- Po prostu ciesz się chwilą – odpowiedziała jej Nora i nieoczekiwanie zrobiła susła ku wielkiej zaspie śniegu, gdzie błyskawicznie ulepiła dwie śnieżki i rzuciła nimi w koleżanki, którym od razu poprawił się humor. Nie czekały ani sekundy dłużej, by się zemścić i same cisnęły w Norę kilkoma kulami śnieżnymi. Chowały się za drzewami, a pociski latały między nimi z zadziwiającą prędkością.
- Robin! - zaśmiała się Lucy, kiedy wspomniana dziewczyna trafiła ją w nos.
- Nie ma zasad! - odpowiedziała jej i szybko powtórzyła atak, jednak tym razem chybiła. Za to sama oberwała od Nory, która wyskoczyła zza ławki niczym przyczajony tygrys.
Zaraz potem uciekła, a że wybrała ubitą drogę, biegła szybciej, niż goniąca ją Robin. Dlatego ta druga postanowiła zastosować może nie do końca uczciwy manewr. 
Zatrzymała czas. 
Dopiero wtedy uświadomiła sobie, że jakiś metr od głowy Nory w powietrzu zawisła strzała. Natychmiast złapała ją, jednocześnie powalając koleżankę na ziemię. Czas ruszył z kopyta, a dojście do siebie zajęło im chwilę. 
Zdezorientowana Nora popatrzyła na trzymany przez Robin przedmiot, ale nie potrafiła ułożyć swoich myśli w logiczne pytanie. 
- Pół sekundy i byłabyś martwa – wyjaśniła słabo wybawicielka i obejrzała się przez ramię na Lucy, która widząc je ze strzałą, zaczęła się niepewnie rozglądać. Zdenerwowana podeszła do dziewczyn, które wciąż leżały na śniegu i przykryła usta dłońmi, próbując opanować ogarniającą ją falę strachu.
- Musimy zlokalizować łucznika, zanim zdecyduje się na kolejny atak – powiedziała Robin, a pozostałe rekrutki skinęły głowami. Na czworaka prześlizgnęły się za ławkę. To nie było najbezpieczniejsze schronienie, ale nie miały wówczas dużego wyboru.
- Widziałam coś! - sapnęła nagle Lucy, wskazując okoliczne krzaki. - Tam ktoś był! Ucieka!
Ruszyły biegiem. Podłoże utrudniało co prawda szybszy sprint, ale wszystkie miały na sobie solidne buty, stworzone niemal specjalnie na takie okazje. 
- Szybciej! - poganiała resztę Robin, której udało się wyjść na prowadzenie.
Napastnik uciekał w stronę lasu. Był ubrany w kurtkę w ciemnozielonym kolorze i takie same spodnie, więc ciężko było go wypatrzeć między drzewami. Specjalnie wybierał wąskie ścieżki, maskując się niczym kameleon. 
Gdyby nie to, że dziewczyny były tak blisko, pewnie zgubiły by go już dobrych kilka sekund temu. Ale one wytężały wszystkie zmysły i całą swoją energię wkładały w pościg. Uparte i coraz bardziej wkurzone radziły sobie nawet lepiej niż podczas poprzedniego treningu, kiedy to musiały uciekać po dachach starych kamienic przed uzbrojonym w maszynowy karabin szaleńcem. 
- Nora! Leć z drugiej strony! - wysapała Robin, a Nora skinęła tylko głową i odbiła w głąb lasu.
Co prawda wszechobecne gałęzie utrudniały bieg i nie raz trzeba było zakrywać twarz by nie wbić sobie czegoś w oko, ale była to droga na skróty i tylko ona mogła pomóc. Nora była już blisko. Doganiała go, zostały metry. Nie widziała gdzie jest Robin, nie mogła jej nawet usłyszeć. 
Tamten chyba też odkrył, że są sami, dlatego zatrzymał się, by z kieszonkowym nożem stawić czoło  przeciwniczce. 
Norze wystarczył tylko blask ostrza. Będąc blisko swojego celu, wyjęła swoją broń zza paska spodni i odbiła się od ziemi by z większym impetem zbić nóż w jego klatkę piersiową. Zdążył zranić ją w ramię, ale była to powierzchowna rana. On sam uwolnił swoje ostatnie tchnienie i zamarł w bezruchu. 
Dopiero wtedy nadbiegły Robin i Lucy. Ta pierwsza pomogła Norze wstać i odciągnęła ją w bok, bo ona sama nie była jeszcze na tyle świadoma swojego czynu. Zaraz po tym cały obraz uległ rozmyciu, po czym zgasł, pogrążając się w zupełnej ciemności.
Dziewczyny zdjęły okulary i opuściły salę, by móc odsapnąć przed obiadem. 

Tymczasem Bobby w kółko odtwarzał ostatnią scenę w komputerze, bo o to właśnie prosiła go Heilari. Trenerka, spoglądając ponad jego ramieniem, bacznym wzrokiem śledziła każdy ruch rekrutki atakującej łucznika. 
- Mówiłam ci – odezwała się po kilku powtórkach. - Za każdym razem.
- To jeszcze  nic nie znaczy – bronił jej Bobby, nie chcąc, by kobieta zbyt mocno skupiła się na poszukiwaniu powodów zachowywania się rekrutki w ten, a nie inny sposób. Nie powinna kopać w jej przeszłości.
- Zabij, zanim oni zabiją ciebie. Ona to wie. Zastanawiam się tylko, co musiało wywołać u niej taki mechanizm, bo to nigdy nie rodzi się bez przyczyny… - wyszeptała, myślami będąc już daleko. Po kilku sekundach otrzeźwiała i poklepała Bobby'ego po ramieniu. - Dzięki. Jutro o tej samej porze.
- Jasne, jasne… - odpowiedział, kiedy była już praktycznie przy drzwiach.
Pewnie nawet nie usłyszała. 
Przez chwilę nieświadomie uderzał palcem w spacje na klawiaturze, zastanawiając się, co powinien zrobić. Zdecydowanie najłatwiejszą wersją wydarzeń, jaką mógł się obrać, było zignorowanie całej sytuacji i nie mieszanie się.
Jednak to nie była by postawa godna przyjaciela. 
Westchnął i zabrawszy z biurka swoją komórkę, udał się do windy, po czym wjechał na osiemdziesiąte piętro. 
Przeszedł przez maleńki korytarzyk, gdzie na wprost znajdowały się pozornie zwyczajne, domowe drzwi z wizjerem, a po prawej stronie metalowe, oznaczone tabliczką „wejście na dach”. Bobby zwrócił się ku tym pierwszym i dotknął miejsca na ścianie, gdzie dumnie prezentowała się płytka dziura, po opadniętej, skruszonej farbie. Usłyszał wówczas ciche piknięcie, więc przyłożył prawe oko do wizjera, z którego wystrzeliła wiązka niebieskiego światła. Zbadała tęczówkę Bobby'ego i już chwilę później drzwi otworzyły się z cichym sykiem. W rzeczywistości były zbudowane ze stali grubej na pół metra.
Bobby  mógł zobaczyć zaledwie część z ogromnego na niemal całe piętro apartamentu. Z początku widział jedynie hol, a z każdym kolejnym krokiem odkrywała się przed nim reszta penthouse'a. Wszedł do pustego, ale za to bardzo zadbanego i uporządkowanego salonu. Był wielki, urządzony w jasnym drewnie, z główną rolą koloru białego na ścianach i meblach oraz akcentami w innych barwach, w postaci poduszek na długiej sofie, czy obrazach, z przewagą pejzaży i martwej natury. 
Jednak wzrok przyciągało ogromne na całą ścianę okno, za którym malowała się zapierająca dech w piersi  panorama Central Parku zasypanego śniegiem. Widać też było ogromne, oszklone wieżowce, które odbijały promienie popołudniowego słońca. 
Gdyby nie usłyszał znaczącego chrząknięcia, pewnie gapiłby się na to przez co najmniej godzinę, nie potrafiąc odwrócić wzroku nawet na kilka sekund. To działo się za każdym razem, gdy odwiedzał swojego kumpla – Aidena McLauglina, znanego bardziej pod pseudonimem Hades. 
Wyglądał na jakieś dwadzieścia pięć lat. W zależności od tego, czy nie zapomniał się ogolić można było mu dać mniej lub więcej wiosenek. Zwykle jednak zapominał, co zdecydowanie działało na jego korzyść w pobliżu przedstawicielek płci pięknej. Był posiadaczem pary, niby to zwyczajnych, brązowych oczu, które to jednak nie raz potrafiły lepiej wyrazić jego uczucia, niż słowa wypowiadane łagodnym, niskim głosem, jakiego używał najczęściej. Uwagę przyciągały także jego czarne, gęste włosy, sięgające prawie do ramion i zwykle pozostające w tak zwanym „artystycznym nieładzie”. Był wysoki, dobrze zbudowany, a jego postawa łatwo zdradzała sympatyczne usposobienie i wieczne dobry nastrój.
Ale ten sam człowiek zajmował zaszczytne drugie miejsce na liście najlepszych zabójców świata. 
- Powinieneś czasem wyjść na zewnątrz – powiedział z uśmiechem, po czym poklepał Bobby'ego po ramieniu i ruszył w kierunku kuchni. Rzadko jadał w stołówce, ale bynajmniej nie z powodu poczucia wyższości. Nie chciał wywoływać niepotrzebnego zamieszania, ponieważ roztaczane wszędzie legendy o jego bezwzględności wywoływały strach u ludzi, którzy nigdy nie mieli okazji poznać go osobiście. A na palcach rąk można było policzyć tych, którzy dostąpili tego zaszczytu.
- Nie, dzięki – mruknął informatyk i poszedł za przyjacielem, który zdążył już wyjąć z lodówki wczorajszego cheeseburgera i paczkę frytek z McDonalda.
- Chcesz trochę? - zapytał, ale Bobby odmówił, usadowiwszy się na barowych krzesełku przy blacie.
Kuchnia wyglądała jak te z programów kulinarnych. Elegancka, wyczyszczona na błysk, jasna i przestronna. Na środku znajdowała się „wyspa”, gdzie zwykle właściciel mieszkania przygotowywał sobie posiłki i je zjadał. Nie zawsze żywił się fast foodami, ale raz na jakiś czas mógł sobie na to pozwolić. 
Całe to pomieszczenie zawierało tyle przestrzeni, sprzętu, jedzenia i przypraw, że stado dwudziestu kucharzy mogło na spokojnie ugotować tutaj trzydaniową kolację dla całego pułku wojska. 
Bobby westchnął, podążając myślami do swojego niedużego mieszkanka, które właściwie było kiedyś biurem jakiegoś zarozumiałego jaśniepana z działu finansowego. 
- Stary, masz problem – powiedział po dłuższej chwili ciszy.
No, nie do końca ciszy. Mikrofalówka działała na pełnych obrotach z niegłośnym szumem, a o gotowym posiłku poinformowała dźwięcznym „dzyń!”. 
- Mam? - Aiden zerknął na niego, podnosząc jedną z brwi. - Jakbym czasami ich nie miewał - westchnął. - O co chodzi?
Usiadł naprzeciwko z wciąż parującym, pełnym talerzem.
- Heili zaczyna kopać. Wie, że coś jest nie tak z Norą, a niedługo dotrą do niej plotki. Z resztą ona sama wcześniej już coś podejrzewała, ale wtedy dała sobie spokój. Stary, sam nie wiem… Nie powinieneś dłużej kryć tej panny.
Aiden wolno pokręcił głową, z zamyśleniem przyglądając się strukturze bułki. Wziął głęboki oddech i pozwolił sobie na głośne westchnięcie. 
- Zrobisz dla mnie coś wbrew regulaminowi? - zapytał cicho, jakby wiedział o podsłuchach zainstalowanych w całym domu przez sprzątaczkę. Ale nie wiedział.
- A czy kiedykolwiek odmówiłem? – odpowiedział Bobby. - Włamię się do jej kompa – dodał po chwili, znacznie poważniej. - Ale i tak musisz uważać. Heilari nie wolno lekceważyć.
- Wiem... Dzięki. - Uśmiechnął się z niby z wdzięcznością, ale jednak ze smutkiem.
- Jesteśmy kumplami. To jednak nie znaczy, że będę wiecznie nadstawiał za ciebie karku, Hadesie – powiedział na odchodne, ostatnie słowo wypowiadając z uszczypliwością, ale Aiden tylko pokręcił głową, tym razem ze szczerym, rozbawionym uśmiechem. Bobby zawsze tak mówił, ale nigdy nie dotrzymywał słowa.

*
Serdeczne pozdrowienia i całusy dla Psychopatki, Carrie, Rosee i mojej siostrzyczki! 
Dziękuję, że jesteście i wiedźcie, że po kilka razy dziennie wchodzę na Wasze blogi w poszukiwaniu nowych rozdziałów. Dodajcie coś... Ja tak strasznie chcę wiedzieć jak Wasze historie się dalej potoczą... :)

17 komentarzy:

  1. Oooo, Kochana! Nareszcie nowy rozdział, huhu! Tak czekałam. Zabieram się za czytanie i komentowanie! <3

    Początek jak zwykle - spokojnie, powolutku. :D Bardzo mi się podoba, że tak wielką uwagę poświęca się umiejętnościom, a nie tylko mocom. Naprawdę to może się kiedyś bardzo przydać! Fajnie, ze jest na to kładziony nacisk. Faktycznie, moce to nie wszystko, a przyda się zwinność czy umiejętność walki! :)

    Super opis beztroskiej zabawy śnieżkami. Może i to nie jest prawdziwy śnieg, ale jednak jakaś imitacja to była... Fajnie, że dziewczyny potrafiły bawić się i czerpać z tego radość. To naprawdę wiele znaczy! Muszą szukać uciechy nawet w najdrobniejszych rzeczach. Inaczej chyba zamknęłyby się w sobie...

    Ale tą strzałą to mnie przeraziłaś! Tu niby zwykła zabawa, zatrzymanie czasu, a tak naprawdę przez przypadek uratowanie koleżanki. Nie no, naprawdę mega! Podoba mi się jak szybko potrafisz zmieniać nastroje, bardzo płynnie Ci wychodzą te przejścia! :)

    I oczywiście - akcja! Ach, Ty nie potrafisz mieć nudnego rozdziału. Co rusz wymyślasz coś nowego i wciągasz mnie w to swoje opowiadanie! :D A łucznik doskonale wiedział jak się maskować! A to spryciula. :D Dobrze jednak, że Nora go wykończyła. Może ją polubię? :D

    Ach, czy znajdzie się coś w przeszłości Nory takiego, co odwróci cały bieg wydarzeń? Może jednak nie zacznę jej lubić. W sumie, jakby się nad tym zastanowić, to faktycznie zbyt gwałtownie zareagowała, jakby tchnięta jakimś impulsem po tym, gdy ujrzała ostrze noża... Czyżby szykowały nam się nowe fakty? ;>

    Spodobała mi się postawa Bobby'ego! Przyszedł do Aidena, ostrzegł go, potem jeszcze zdecydował się pogrzebać w komputerze Heili... Naprawdę, wyczyn godny kumpla. Ciekawe, co takiego się za tym kryje. Czuję, ze nas zaskoczysz! :D

    To co, ja tylko czekam dalej. Naprawdę niecierpliwie! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie słowa najbardziej cieszą - płynne przejścia! I teraz będą dwa dni zacieszać jak głupia, bo mam płynne przejścia, dziękuję! :D <3 To strasznie dużo dla mnie znaczy i staram się, żeby było w miarę płynnie ogólnie i żeby było jasno i bez błędów. Przed dodaniem czytam kilka razy, a po opublikowaniu zdarza mi się przywracać post do wersji roboczej i jeszcze coś tam udoskonalać... ;D
      Ale fakt jest taki, że poza moją siostrą nigdy nie było takich osób jak Ty czy Psychopatka, które regularnie czytały moje opowiadanie i zdawały mi recenzję, dlatego teraz jestem taka szczęśliwa, że Was mam... Kocham Was! :D
      Bitwa na śnieżki była spontaniczna, chciałam im dać odrobinę radości. ;)
      Jeśli chodzi o odwracanie, czy też zmienianie BARDZO całej rzeczywistości to nie obstawiałabym Nory... ;)
      Bobby to jest równy gość.
      Dziękuję jeszcze raz. :)

      Usuń
  2. Oj siostruś siostruś... obiecałam hejty, są hejty... Ach te nasze hejty <333333
    Tak bardzo cię kocham, że aż się powtarzam w bardzo nieładny sposób, ale cóż, liczą się emocje, które targają mną po przeczytaniu każdego, kolejnego rozdziału. KAŻDEGO. Bo w każdym coś się dzieje, tutaj zwykłe odwiedziny, a nagle bum, no jednak nie, i teraz czytelniku nie śpij w nocy, bo przecież noce nie są od spania, tylko myśl, i myśl, i myśl . I mam milijony (na dużo języka polskiego i testu z romantyzmu) wizji i pewnie zadna z nich nie jest właściwa, bo jak zaskakujesz, to... to... to jesteś niczym ta noga Alexa! Kto by się spodziewał? Nikt! I dodatkowo wszyscy mdleją na ten widok z oszołomienia! Może niezbyt zgrabne porównanie, ale podbieństwo jest. Dzwoń po karetkę jak będą następne rozdziały bo umrę z ekscytacji.
    Jeju, tak współczuję dziewczynom. Nawet nie wiem którą z nich najbardziej lubię, wszystkie są świetne, każda jest inna a razem tworzą cudowny zespół i chcę je oglądać w akcji najczęściej, jak się tylko da! Niech walczą razem... ale może na trochę bezpieczniejszych treningach? Nie chcę żeby jakiemuś mojemu malutkiemu kaczątku przebito czaszkę ;_; Już dostatecznie dużo ich rozłupałaś!
    Zatrzymywanie czasu musi być boską mocą! Tak sobie idziesz, światła w alejach cię nie obchodzą, mróz takze, nawet ten test po zaraz wszystko spiszesz... Nie... nie wolno zdradzać swoich planów stworzenia machiny... ciiii nie wolno.
    Wracając, to był jeden, moment, idealny. Tutaj taka beztroska zabawa, ale dzięki tej zabawie wszystkie jeszcze żyją. Potrafisz przechodzić z akcji w akcję niczym roller coaster, a jednocześnie jakoś tak płynie, niby jest to BUM ale wszystko do siebie pasuje, jak w puzzlach!
    Heilari węszy, a jak Heilari węszy, to nic nie skończy się dobrze. Znam ją od tylu opowiadań, że na sto procent wiem jak to się skończy... chociaż nie... nie wiem, TY NOGO ALEXA TY!
    Aiden... ach Aiden... No, nasz król królów ojciec ojców, wszechojciec, ma konkurencję. I niech się pilnuje bo Aiden... Po pierwsze ma na imię Aiden, po drugie, jest taki jak z twojego opisu. O matko... Chyba pokochałam fikcyjnego bohatera... Nie
    zaraz
    wróć
    Poprawmy to zdanie
    Na STO PROCENT po raz KOLEJNY pokochałam TWOJEGO fikcyjnego bohatera.
    Teraz brzmi dostatecznie dobrze, ale nadal nie oddaje chwały, jaką powinnam ci złożyć. Wybacz :(

    W tym momencie poczułam potrzebę lania wody i pisania przez następną godzinę, jak bardzo cię kocham, uwielbiam twoją twórczość, ze po prostu siedzę już tyle czasu z twoimi bohaterami i choć ciągle myślę, że "lepiej z twoim talentem już nie będzie bo wyższego poziomu od boskiego nie ma" to ty jednak mnie zaskakujesz i dajesz kolejny rozdział a ja za czynam kochać i nie używać kropek w wypowiedziach, nie żebym keidyś to z jakąś pasją robiła, ale gdy tak czytam twoje opowiadanie to już w ogóle nie umiem ich używać, tak wyszło. Wybacz, ale cię kocham :****

    Awięc podrowienia, buziaczki, przytulaski, PACZKA BROKATU
    Caroline

    PS: Tak, byłam z tobą przez całe NA igdybyś chciała kontynuować to będę jeszcze bardziej, choć nie wiem czy się da. I teraz możesz śmiało liczyć, ile nawiązań do NA dałam w komentarzu. Sama dopiero po upłynięciu chwili skapłam się, że tam są. Tak twoja twórczośc wpłynęła na moje życie! <3333333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę przestać się śmiać i wzruszać na zmianę i w tym samym czasie, nie potrafię Ci odpowiedzieć tak jakbym chciała poza KOCHAM CIĘ KOCHAM CIĘ KOCHAM CIĘ!!! <333
      Właściwie nie jestem w stanie nic dodać, ale spróbuję... To, że strasznie się cieszę, że polubiłaś Aidena już Ci wspominałam. Bo to było dla mnie ważne, żeby ta postać była w porządku. Ale nie porównujmy go do Francisa, nie, to nie ten typ - ZDECYDOWANIE! ;D
      Tak sobie teraz myślę, kurczę, ile Ty już w życiu przeczytałaś opowiadań, w których ona wystąpiła... Dlaczego ona musi być wszędzie?... Dlaczego się wszędzie pcha? Tego nawet ja nie wiem.
      Widzę tyle pięknych nawiązań i tak mi strasznie cudownie miło <3 Ale wiesz, na razie NA nie będzie. No, ale jak mi się jednak odmieni, to będzie w końcu o Virginii i o Sophie i o synu Evena, co to został księdzem! <3

      Usuń
    2. Też cię kocham Nogoalexa <3333
      Nie da się nie lubić facet ao imieniu Aiden, co jeszcze wygląda tak i jest taki, jak opisałaś go, no opcji nei ma żeby go nie polubić. Alex będzie się musiał mną podzielić... A Francis i tak będzie miał każda i jestem an ten czas przygotowana... chyba... I tak jest wszechojcem i musi kontynuować ród Francisów. Może Aiden jest tak wspaniały, że aż go powstrzyma! Może Aiden powstrzyma brokat!
      Wróć na ziemię, nie myśl o ładnych panach przed snem, bo to się źle skończy - powtarza sobie w myślach.
      Ile przeczytałam i ile pisałam gdzie była Heilari. Duuuuuuuuuuuuuuuuużo tego było. Ale Heilari musi być, może nie ma aż takiej sławy jak Francis, ale jest już ikoną twojej twórczości. Heilari być musi, zresztą to tak fantastyczna postać, że mogłabym ją dodawać wszędzie! Oprócz filmów o Lokim... wiemy jak to się skończy, a Loki jest mój... O!... Tak jak Aiden Alex i wiele innych mych miłości, nie komentujmy mojego stylu życia :D
      Nawiązania do NA po prostu wychodzą <3 Boże, gdybyś się przełamała to bym chyba eksplodowała brokatem! I TO RÓŻOWYM! ZA TAKI ROZDZIAŁ NA BYŁABYM W STANIE ODDAĆ KAMERKI FRANCISOWI... ALBO I NAWET ZROBIĆ COŚ WIĘCEJ... FRANCIS SPADAJ OD KOMPUTERA, WUŚĆ RUSKĘ I ZA WIELE SOBIE NIE WYOBRAŻAJ!
      Wracając... oj dużo bym zrobiła, żeby zobaczyć takiego księdza który nagle dostaje rewolwer i ma rozstrzeliwać innych. To by było piękne. Gdyby był normalnym księdzem to i tak by było coś WOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOW, syn Evena, księdzem. Matulu, przecież ten pomysł jest tak boski, że brokat się z niego leje!

      Usuń
    3. MUSZĘ SIĘ POPRAWIĆ
      przygotowuje się na ten moment
      na ten wiekopomny moment
      UŚMIECH ALA JAMES!!!!!

      Usuń
  3. Witam, trafiłem tu przypadkiem, ale chyba zostanę.
    Bardzo mi się spodobał twój wpis, oby tak dalej.

    Zachęcam sprawdzić mojego bloga, a ja czytam poprzednie Twoje wpisy:D|
    http://allthingsabouteverything.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. No i doczekałam się rozdziału <3 Lecisz z nimi jak szalona :D Teraz pewnie będzie gorzej, bo wróciliśmy do szkoły.... PRZEKLINAM TEGO, KTO POWIEDZIAŁ, ŻE JEST TO CUDEM I TRZEBA TO STWORZYĆ.

    Już na samym początku biedna Lucy prawie płacze, bo musi trzymać broń i czeka ją kolejna symulacja. Ona nie jest w ogóle stworzona do walki, więc czemu ją tak tam ciągle tym męczą no, ja tego nie ogarnę nigdy chyba, meh ;/
    Heh, w ogóle siedzę, późno trochę, jutro ostatnia próba poloneza, a ja popijam cydr i czytam Twój rozdział xD
    Dopiero teraz doszła do mnie myśl, że odkąd SO je zabrało, to rzeczywiście biedne nie ruszały się poza teren tej całej organizacji. To wszystko było jednym wielkim budynkiem, a na dodatek symulacje nie uwydatniały realistycznie otoczenia poza murami. Widać, że dziewczynom tego brakowało i bardzo dobrze, że odprężyły się trochę i pobawiły się ze sobą, rozładowały trochę emocje napiętą atmosferę :D Bardzo podobał mi się ten element, naprawdę, genialny! :D
    Widać, że tylko Nora jest podekscytowana wszystkim, co się dzieje. Ona ma chęci do walki i do działa w SO chyba jako jedyna, tak mi się wydaje. Ale umiejętności Robin są niezastąpione! Gdyby nie ona, jej koleżanka już dawno byłaby martwa! Boże, jakie napięcie! Ta strzała wisząca w powietrzu ;o Aż mnie ciarki przeszły, naprawdę!
    Ale jak widzę to zlecenie... Symulacja* przepraszam bardzo :D - poszło im... gładko. Nie bardzo przejęły się tym, co się stało. Tylko, cytując Ciebie - postanowiły odsapnąć przed obiadem ;x

    Po tej całej sytuacji w drugiej części zastanawiam się coraz bardziej nad przeszłością Nory. Jest tak interesującą osobistością, no i ta cała "tajemnica", którą się ją obejmuje po prostu nie daje mi się uspokoić, siebie, ani moich myśli ;x
    Matko. Bobby jest strasznie tajemniczy... Heilari coś podejrzewa, a ten coś uknuł z przyjacielem. No ja nie mogę, ale CO?! Ja chcę się tego dowiedzieć, do jasnej anielki, no weź mi tego nie rób xD Nie mogę wytrzymać, kiedy tak czytam i czytam i wyczytać nie mogę. To jakaś bratanica, siostra, była, córka, znajoma, podopieczna.... tego całego Aidena?!
    Błagam weź mi powiedz, bo normalnie nie wytrzymam XD

    Ps. Bardzo podoba mi się coraz większa akcja w Twoim opowiadaniu. Coś się ewidentnie dzieje i efektem jest, że nie mogę dać Ci spokoju i teraz będę Cię błagać, byś mimo szkoły pisała dalej, by jak najszybciej dodać dla mnie kolejny rozdział! Wszystko jest takie ciekawe... Wszystko mnie intryguje... Co będzie z Lucy? Jak dalej będzie się zachowywała Robin? Czy zajdzie jakiś wątek miłosny w przyszłości? Jakie mają plany wobec dziewczyn konkretnie? Jaką przeszłość kryje Nora, o której może i sama nie wie, bądź nie chce się do niej przyznać?!

    Pisz, błagam ;-;
    Ps.2. Nowy rozdział u psychopatki, która serdecznie dziękuje za adnotację na samym dole. Jesteś wielka, kocham Cię i całuję mocno <3 Ściskam i duszę i nie puszczę, póki nie zobaczę 7. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo rozdział u Ciebie! Zaraz lecę czytać tylko Ci odpowiem, bo mi sprawiłaś znowu tyle radości, że szok ;D
      Lucy jest biedna, ale miejmy nadzieję, że los będzie dla niej łaskawy w przyszłości... Polonez, czyli się szykuje studniówka? No proszę, połamania nóg! ;D
      Cieszę się, że ten moment tak Wam przypadł do gustu! Muszę sprawiać tym moim rekrutkom więcej radości chyba.
      Jejku, teraz to jestem z siebie dumna, poważnie! ;D Żeby aż ciarki? Sukces!
      Co do tego o obiadku to wyjaśnienie jest takie: one d tygodnia dzień w dzień mają te symulacje i każda kończy się mniej więcej tak samo. Są zmęczone i jedyne o czym marzą po takim wysiłku to się najeść i odsapnąć. ;)
      Wszyscy tacy tajemniczy... A myślisz, że jak ja się czuję kiedy czytam o Lexie, co? ;D
      Zaaa jakieś 2 rozdziały pewnie będę już wyjaśniać, jakoś tak. :)
      Wątków miłosnych będzie od cholery, bo ja kocham wątki miłosne. I kosmitów. I supermoce. I końce świata.
      Szkołę mam tylko w weekendy, także nie jest źle. Tylko tak sobie myślę, że u Ciebie będzie pewniej teraz coraz gorzej z częstotliwością, co?... :( Nie no, kochana, nie może tak być. Trzeba się uprzeć i działać, bo nie damy Ci spokoju! :D

      *dusi się*
      Ale też kocham i dziękuję tak strasznie, strasznie bardzo! I w tym momencie lecę do Ciebie czytać!

      Usuń
    2. Czekam więc z niecierpliwością na ten rozdział :P
      A przy okazji zapraszam na mój c; http://further-life.blogspot.com/

      Usuń
  5. Hey! Już jest nowy rozdział na moim blogu. Zapraszam serdecznie do czytania www.mytvdmaria.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział 12 u mnie, zapraszam! <3

    www.magical-history.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka :* Piszę, żeby poinformować cię, że przez ten tydzień może nie pojawić się nowy rozdział no chyba, że dzisiaj coś napiszę, ale wątpię. Mam teraz próbne matury i muszę co nieco powtórzyć, a poza tym mamy próby poloneza przed studniówką. Kiedy to wszystko się skończy na pewno napiszę coś nowego :) Będę miała w końcu ferie, więc będzie czas na upust weny. I wreszcie w spokoju przeczytam twoje opowiadanie ;* A co do zwiastunu to dziękuję, że zgodziłaś się spróbować <3 Może podasz mi jakieś swoje namiary, nie będziemy przecież omawiać tego w komentarzach :P Pozdrawiam mocno i ciepło :*

    Rosee :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hey! Już jest nowy rozdział na moim blogu. Zapraszam serdecznie do czytania www.mytvdmaria.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Pojawił się u mnie nowy rozdział. Myślę, że spodoba się :) Pozdrawiam, Rosee :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Hey! Już jest nowy rozdział na moim blogu. Zapraszam serdecznie do czytania www.mytvdmaria.blog.pl

    OdpowiedzUsuń